0
loveistheanswer.pl 9 marca 2016 17:07
Maroko, a właściwie Królestwo Marokańskie jest jednym z tych arabskich, kolorowych miejsc, które naprawdę warto było odwiedzić. Wspominamy mnogość barw, intensywne zapachy przypraw, smaczne potrawy i liczne widoki cieszące oko. Od dziś, przez kilka kolejnych wpisów, postaramy się Wam przybliżyć to, za co najbardziej polubiliśmy Maroko. A trochę się tego nazbierało... :)



Co, gdzie, kiedy ?
Do Maroko wyjechaliśmy jesienią 2012 roku. Oferta wyjazdu skusiła nas swoim "odległym" charakterem, nieodkrytym przez nas wcześniej kierunkiem oraz oczywiście... ceną. ;) Zdecydowaliśmy się na 2-tygodniowy pobyt w mieście Agadir, jednej z najbardziej znanych, turystycznych miejscowości. Leży ona nad oceanem Atlantyckim. Wow! Z jednej strony zaleta, z drugiej zaś wada. Ocean jak to ocean, bywa zimny. :) Dodatkowo trzeba nastawić się, że poranki niejednokrotnie bywają "pochmurno-mgliste". Lecz popołudniami piękne słońce to praktycznie pewniak! Maroko = upał? Tak. Dlatego też wyjechaliśmy do "atlantyckiego" klimatu i dodatkowo we wrześniu, kiedy temperatura nie przekracza 30 stopni. Inaczej, nie bylibyśmy w stanie zwiedzać. A do zwiedzania, jak się domyślacie, jest wiele !







Marokańskie nastroje
Byście bardziej wczuli się w ten wakacyjny klimat, przybliżymy Wam nieco obraz Agadiru. A zatem: główną atrakcją w Agadirze jest nadmorski deptak. I nie mamy tu na myśli tylko atrakcji turystycznej. Deptak zawładnięty jest bowiem przez "autochtonów" i to głównie nocą. :) Przechadzają się tutaj całe rodziny, grupy kobiet w pięknych, kolorowych strojach oraz gromadki roześmianych dzieci. Co wieczór (właściwie 1 w nocy, to już noc), obserwowaliśmy zachowanie ludzi na deptaku. Jedni po prostu się przechadzali, inni stali w grupie głośno rozmawiając, kolejni przyglądali się tańcom w pobliskich barach, jeszcze inni siedzieli na murku i... po prostu siedzieli. :D Oczywiście z racji na wysoki traffic, można było spotkać w tamtych okolicach licznych artystów, drobnych sprzedawców, panie robiące tatuaże z henny lub mroczne persony oferujące uciechy innego, w Maroko zabronionego, rodzaju. :) W sumie najbardziej w tym wszystkim dziwił nas fakt, przebywania tam do naprawdę późnych godzin nocnych wraz z malutkimi dziećmi. Najmłodsze często już dawno spały w wózkach, a te nawet najbardziej rozbrykane po kilku godzinach padały w ramiona rodziców, którzy dzielnie zastępowali najwygodniejsze łóżko. (Może to jest jakiś sposób na niesforne maluchy, które nie chcą nocą spać? Ale dlaczego i my mielibyśmy sobie tego snu odmawiać... :P )








Ok, wczuwacie się już nieco w ten klimat... Dodatkowo, wyobraźcie sobie ulice, na których najlepszymi taksówkami są małe, czerwone Peugeoty 205. Robią sporo hałasu. :) Na końcu miasteczka znajduje się port rybacki, w którym od wczesnego świtu handel kwitnie w najlepsze. Postanowiliśmy czym prędzej odwiedzić ten prawdziwy rybacki port z najprawdziwszymi marokańskimi rybakami. Stawiliśmy się o świcie! Ku naszemu zdumieniu, okazało się, że nasze nosy (szczególnie Kariny, drażliwej na zapachy) nie są gotowe na to doznanie. Przyzwyczaicie się? My też tak myśleliśmy. :) Dlatego, ochoczo zagłębialiśmy się w kolejne otchłanie portu. Jednak odór wydobywający się z miejsca, gdzie czyszczono i naprawiano sieci, był tak, nazwijmy to, przenikający, że nie wytrzymaliśmy i czym prędzej uciekliśmy stamtąd. :) Słabeusze? No niech Wam będzie. Ale byliśmy, zobaczyliśmy i mamy swoje zdanie na ten temat... :P



Nie myślcie jednak, że taki jest cały Agadir! Wręcz przeciwnie. Miejscowość jest raczej zadbana, a już na pewno największym zaskoczeniem była dla nas naprawdę ekskluzywna marina z fantastycznymi jachtami i licznymi, markowymi sklepami.





Agadir czerpie ogromne zyski z turystyki, dlatego też komercjalizacja i globalizacja wchodzą tu jak do siebie. Obok modlącego się na pustyni Araba, bawią się roznegliżowani turyści; a obok tradycyjnej marokańskiej kuchni, znajdziecie tu też Mc Donald. Wszystko to funkcjonowało wspólnie, w ciekawej symbiozie i z korzyścią dla (chyba) wszystkich...



Co słychać w Agadirze?
Już sam Agadir jest miejscem, w którym kryje się kilka miejsc wartych odwiedzenia. Na początek warto poznać turystyczną część miasta, dzięki jeżdżącej tu kolejce. My takie wstępne rozeznanie oczywiście zrobiliśmy. :) Polecamy też spacer do Doliny Ptaków. Jest to swoistego rodzaju mini-zoo z zagrodami, placem zabaw, "wodospadem" i licznymi gatunkami ptaków, które żyją wśród bogato rosnącej roślinności. Oczywiście wycieczka ta jest obowiązkowa dla rodzin z dziećmi. Ale my też jesteśmy dziećmi! Całe życie. :)







Poza tym w Agadirze znajduje się oczywiście meczet oraz Muzeum Dziedzictwa Berberyjskiego. Dodatkowo król Maroka ma tu swoją pilnie strzeżoną rezydencję, w której przebywa wraz z rodziną w trakcie wizyty w mieście. Nie wiecie jak wygląda, król Maroka? My też nie widzieliśmy. Ale jego zdjęcia wiszą dosłownie wszędzie, więc od razu się zorientujecie, gdyby koło Was przejeżdżał. :P





Nam chyba najbardziej spodobał się agadirski Wielki Souk czyli ogromne targowisko. To tutaj poczuliśmy prawdziwy klimat Maroka. Szczerze mówiąc, po pierwszej wizycie byliśmy tak zdezorientowani, a zarazem zachwyceni, że wróciliśmy tu ponownie. Pomyślcie: kopce kolorowych, aromatycznych przypraw; stosy warzy i owoców; ogrom bakalii wszelkiego rodzaju; zewsząd dobiegający zapach tłoczonego oleju arganowego; straganowy gwar i marokański upał. Nie sposób to ogarnąć podczas jednej wizyty. :)







Spacer na Wielki Souk dał nam namiastkę "nieturystycznego" Maroka i jak się domyślacie, zapragnęliśmy więcej. Agadir, z racji nastawienia na turystykę, nie odzwierciedla prawdziwego, kolorowego Maroka. Jest jednak super bazą wypadową! Czy z tego skorzystaliśmy? No pewnie! I co więcej, w najbliższym czasie mamy zamiar podzielić się z Wami naszymi przeżyciami. Może i wy kiedyś skorzystacie. :)

To proste.
Love is the answer!

Więcej wpisów na:
http://loveistheanswer.pl
http://facebook.com/loveitanswer


Dodaj Komentarz